NBA zrezygnowała już z Jeremy’ego Lina?

NBA zrezygnowała już z Jeremy’ego Lina?

Jeremy Lin został w tym roku mistrzem NBA. Mimo tego z całą pewnością nie może zaliczyć tegorocznych wakacji do udanych. Obrońca wciąż nie potrafi znaleźć chętnych na swoje usługi.

Jeremy Lin przeszedł w swojej koszykarskiej karierze bardzo wiele. Od zawodnika, który z ledwością łapał się do składu drużyn, przez absolutny fenomen Linsanity, przez rolę zadaniowca i koszmarną kontuzję, aż do pierścienia mistrzowskiego. Niestety jednak na ten moment, ta historia nie znajduje pięknego happy endu. Jeremy bowiem stał się tego lata wolnym agentem i mimo, że mamy już końcówkę lipca, Lin wciąż pozostaje bez klubu.

Jak sam zawodnik twierdzi, taka sytuacja jest dla niego bardzo ciężka:

„Wolna Agentura nie jest najłatwiejsza. Czuję po prostu, że NBA już ze mnie zrezygnowała. W Stanach mówi się, że jak upadniesz na dno, jedyna droga prowadzi w górę, ale dla mnie to dno staje się coraz głębsze. Z każdym rokiem jest coraz trudniej.” 

Ubiegły sezon, Lin rozpoczął w barwach Atlanty Hawks, gdzie bardzo dobrze sprawdzał się jako zmiennik Trae Younga (niemal 11 pkt i 3,5 ast.). Po przejściu do Raptors jednak jego forma wyraźnie spadła, podobnie jak ilość otrzymywanych szans. W dużej mierze wynikało to z problemów ze skutecznością – w Kanadzie obrońca trafiał ledwie 37% rzutów z gry w tym 20% zza łuku.

Sam zawodnik ma świadomość, że właśnie rzut najbardziej sabotował jego pozycję:

„Pracowałem nad swoim rzutem, ale nic z tego nie wychodziło. Najgorzej było patrzeć, jak piłka częściej wpada innym zawodnikom, którzy nie trenują tak ciężko.”

Przypadek Lina odkrywa te mniej optymistyczne aspekty wolnej agentury. Nie zawsze bowiem bycie wolnym agentem oznacza wielką wypłatę. Jak widać, czasem nawet doświadczeni i wartościowi zawodnicy miewają wielkie problemy ze znalezieniem pracy.

Poza NBA Jeremy nie powinien mieć większych problemów ze znalezieniem pracy. Od dłuższego czasu mówi się o zainteresowaniu jego osobą ze strony europejskiego giganta, CSKA Moskwa.

Jeśli nie Rosja, to z całą pewnością znajdzie zatrudnienie w domu:

„Jakieś pięć lat temu zacząłem się zastanawiać, czy nie zagrać w Azji. Za każdym razem, gdy odwiedzam swoje strony jest tam tylu fanów, że z pewnością rozważę perspektywę gry tam.”

Miejmy nadzieję, że Jeremy znajdzie jeszcze swoje miejsce w NBA. Niezwykle bowiem smutny byłby to koniec kariery dla gościa, który swego czasu toczył takie pojedynki:

Źródło: Youtube.com/AL’S Highlights World