Zwycięstwo Raptors, prowadzą już 3-1! O krok od Mistrzostwa NBA

Zwycięstwo Raptors, prowadzą już 3-1! O krok od Mistrzostwa NBA

Jaka ta historia jest przewrotna. Jedyny zespół w historii, który był w stanie roztrwonić prowadzenie 3-1 w Finałach NBA, dziś znalazł się w sytuacji, w której musi odrabiać straty i pokazać, że jest też w stanie wygrać Finały, przegrywając 1-3.


Raptors – Warriors – 105:92 (3-1)


Dosyć niespodziewanie Raptors wygrali oba mecze w Oakland, zabierając serię z powrotem do Toronto przy niezwykle korzystnym stanie 3-1. Już tylko jeden krok dzieli Raptors od historycznego, pierwszego mistrzostwa NBA dla kanadyjskiej organizacji i detronizacji Golden State Warriors, którzy już pewnie nigdy nie dostaną szansy na sięgnięcie po three-peat. W meczu numer trzy Raptors byli jeszcze faworytami, zważywszy na to, że w składzie GSW brakowało nie tylko Duranta, ale też Thompsona i Looney’a. Dziś był i Thompson i Looney, a Warriors polegli.

Nie od razu wydawało się, że to Toronto wyjdzie z tego meczu zwycięsko. Warriors już w pierwszej kwarcie wyszli na 11-punktowe prowadzenie, podczas gdy zespół z Kanady grał bardzo nieskutecznie. Mistrzowie wygrali pierwszą odsłonę 23-17, z czego aż 14 oczek dla Raptors zdobył rewelacyjny w tym momencie Kawhi Leonard. Tylko dzięki niemu udało się nie przegrać tego meczu już na poziomie pierwszej kwarty. GSW utrzymywali prowadzenie aż do przerwy – po zmianie stron Raptors zaczęli grać lepiej, czego wyrazem była trzecia kwarta. Ostatnie cztery minuty tej odsłony gry zakończyły się wynikiem 18:6 dla gości – Kawhi Leonard zdobył w tym czasie aż 11 punktów. Trzecią kwartę GSW przegrali więc 21:37 i to był moment, który przesądził o ich porażce. W czwartej odsłonie Raptors utrzymywali już prowadzenie różnicą 10-15 punktów, które wypracowali w końcówce poprzedniej kwarty.

Kawhi Leonard był w tym meczu bohaterem – zdobył 36 punktów, 12 zbiórek, 2 asysty i 4 przechwyty, trafiając 11/22 rzuty z gry, w tym 5/9 z dystansu i będąc w grze w najważniejszych momentach. Nie tylko utrzymywał on zespół w grze w trudnym początku, ale też poprowadził w trzeciej kwarcie do zwycięstwa.

źródło:YouTube/NBA

Kolejne 19 punktów zdobył Pascal Siakam, dokładając 5 zbiórek. Reszta pierwszej piątki nie była zbyt skuteczna. Kyle Lowry zdobył 10 punktów i 7 asyst, trafiając tylko 3/12 rzutów z gry, w tym 0/4 za trzy. Marc Gasol zdobył 9 punktów, 7 zbiórek i 3 asysty, , trafiając 1/4 zza łuku. Danny Green wrócił natomiast do swojej słabej dyspozycji i zdobył 3 punkty trafiając 1/8 z gry, w tym 1/7 za trzy. Jak to się stało więc, że nie zabrakło punktów? W końcu Fred VanVleet też zdobył tylko 8 oczek i 6 asyst. Na szczęście rewelacyjną zmianę dał w tym meczu Serge Ibaka. Kongijski podkoszowy w niespełna 22 minuty zdobył 20 punktów, 4 zbiórki i 2 bloki, trafiając 9/12 rzutów z gry. W pojedynkę zdobył więcej punktów niż ławka Warriors.

Po stronie Warriors natomiast zabrakło trochę tego błysku, który miał w sobie Steph Curry w poprzednim spotkaniu. Zdobył tej nocy 27 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst, ale  trafił tylko 2/9 zza łuku i nie miał już tak wielkiego wpływu na ofensywę jak ostatnio. Dobrze pokazał się Klay Thompson, który wrócił po meczu przerwy – zdobył 28 punktów, trafiając jednak aż 6/10 prób z dystansu. Poza rzeczoną dwójką, nie było w ofensywie kolejnego zawodnika, który wniósłby coś więcej. Draymond Grren prawie zdobył triple double z linijką 10 punktów, 9 zbiórek i 12 asyst.

Kevon Looney z ławki zdobył 10 punktów i 6 zbiórek. Reszta była niewidoczna. Andre Iguodala zdobył 3 punkty, trafiając 1/6 z gry, DeMarcus Cousins w 15 minut zdobył tylko 6 punktów, rozdając 1 asystę i tracąc piłkę aż 4 razy. Mistrzom zabrakło jeszcze jednej strzelby, oraz defensywnego zacięcia, które pozwoliłoby ograniczyć rewelacyjnego tej nocy Kawhi Leonarda.

Bez KD okazuje się, że ten zespół w tym kształcie jest po prostu za krótki. Dziś być może zaprzepaścili swoją szansę na zdobycie trzeciego tytułu z rzędu. W takiej dyspozycji nie wygrają już wszystkich trzech meczów do końca serii. Nawet jeśli KD miałby wrócić, będzie to bardzo trudne, biorąc pod uwagę dwa kolejne mecze rozgrywane w Kanadzie, gdzie kibice są szaleni a atmosfera gorąca jak na północne klimaty. Być może zaraz obudzimy się w rzeczywistości, w której Toronto Raptors są mistrzami NBA. Niesamowite, ale na to się zanosi.