Bucks dotkliwie biją Raptors – mecz rozstrzygnięty w pierwszej kwarcie

Bucks dotkliwie biją Raptors – mecz rozstrzygnięty w pierwszej kwarcie

Bucks wygrywają oba mecze na własnym parkiecie! Raptors doznają bolesnej porażki i w nie najlepszych nastrojach wracają na swój własny parkiet do Toronto.


Raptors – Bucks – 103:125 (0-2)


Do był bardzo dotkliwy blow out. O ile pierwszy mecz mógł sugerować, że czeka nas wyrównana seria, o tyle drugie starcie w Milwaukee było po prostu formalnością dla Bucks. Trudno mówić nawet o przebiegu tego meczu, bo na dobrą sprawę rozstrzygnął się on w pierwszej kwarcie. Pierwsze dwie minuty spotkania to run 9-0 dla gospodarzy, który już w dużej części ustawił to starcie. Giannis Antetokounmpo zaczął mecz od dobicia własnego rzutu dając z góry, pięknego bloku na Marcu Gasolu, by za chwilę zaserwować kolejny wsad. Ten start nie tylko wpłynął na dalszy przebieg meczu za sprawą kilku zdobytych pod rząd punktów, ale przez aspekt bardziej psychologiczny, pokazanie pewnej wyższości. Giannis wszedł w ten mecz na pełnych obrotach i chciał to pokazać.

Na koniec pierwszej kwarty Bucks prowadzili już kilkunastoma punktami, by do zmiany połów powiększyć przewagę do 25 punktów różnicy. Raptors, nawet pomimo wygrania trzeciej kwarty 39:31, nie byli w stanie nawiązać walki nawet przez moment. Swój zespół do zwycięstwa w przekroju całego meczu prowadził Antetokounmpo, który skończył z dorobkiem 30 punktów, 17 zbiórek i 5 asyst, przy skuteczności 10/20 w rzutach z gry.

źródło:YouTube/NBA

Nie ona sam jednak wygrał to spotkanie. Kluczowi okazali się dziś silni skrzydłowi. Na początku meczu niezwykle ważny dla wypracowania przewagi okazał się Nikola Mirotic, który zdobył 15 punktów i 6 zbiórek, aż 9 ze swoich punktów zdobywając właśnie w tej odsłonie gry, w  tym 5 w pierwsze 5 minuty. Świetnie spisał się też Ersan Ilyasova, który z ławki rezerwowych wniósł 17 punktów, 3 zbiórki, 2 asysty i 2 przechwyty i trafiając 7/11 rzutów z gry skończył z najlepszym w drużynie wskaźnikiem plus/minus na poziomie +22. Ławka Bucks co do zasady ograła ławkę Raptors, wygrywając korespondencyjny pojedynek 54:34.

Swój wkład z ławki mieli też Malcolm Brogdon, który zdobył 14 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst, oraz George Hill z dorobkiem 13 punktów, 5 zbiórek i 2 asyst. Po raz kolejny to rezerwowi Bucks okazali się istotniejsi dla losów meczu niż pierwszoplanowe postaci, jak Khris Midleton i Eric Bledsoe. Pierwszy z nich oddał w całym meczu tylko 8 rzutów, kończąc z 12 punktami na koncie. Drugi natomiast trafił 3/10 rzutów z gry, 1/5 z dystansu, zdobywając tym samym 8 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst. Nie należy jednak nie doceniać tego typu występów – poza marnym wkładem punktowym, obaj dostarczyli dobrej gry defensywnej i odpowiedniego rytmu ofensywnego. Podobnie jak Brook Lopez, który zanotował 6 punktów, trafiając 1/7 rzutów z gry.

Jeśli spojrzy się w statystyki, nie widać takiego wielkiego blow outu. Bucks trafili 46% swoich rzutów, przy 42% Raptors. Zza łuku oba zespoły trafiły blisko 31% swoich rzutów, przy czym sumaryczna różnica trafień to tylko 3 trójki. Różnicę widać dopiero w liczbie asyst (27:19 na korzyść Bucks), która wynika z charakteru ofensywy opartej o Kawhi Leonarda. Widać ją jednak przede wszystkim w zbiórkach, które po raz kolejny zdecydowanie wygrało Milwaukee (53:40), dając sobie większą liczbę ponowień akcji, oraz możliwości zagrania szybkiego ataku, w którym tak świetnie się odnajdują. Dzieła zniszczenia dokonują straty, których Raptors popełnili więcej (13:7), a z których to rywale byli w stanie zdobyć aż 19 punktów.

Kawhi Leonard wyrobił swoje minimum – zdobył 31 punktów, 8 zbiórek, 2 asysty i trafił niezłe 10/18 rzutów z gry. Nie było go jednak w grze w kluczowym momencie meczu, czyli w pierwszej kwarcie, w której to zdobył tylko 2 oczka. Koniec końców jego 29 punktów padło więc w tych momentach meczu, w których nie były one już tak wartościowe i cenne.

źródło:YouTube/Bleacher Report

Reszta zespołu zawiodła jednak zupełnie. Kyle Lowry zdobył 15 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty, trafiając jednak zaledwie 4/13 rzutów z gry, w tym 2/9 z dystansu. Pascal Siakam zagrał fatalnie – zdobył 8 punktów, 1 zbiórkę i 2 asysty, a po 25 minutach gry zszedł z parkietu po przekroczeniu limitu fauli. Match up przeciwko Giannisowi daje mu się ostro we znaki. Również 8 punktów zdobył Danny Green, trafiając 2/4 rzuty z gry. Marc Gasol zapisał na swoje konto zaledwie 2 punkty, 5 zbiórek i 1 asystę. Na pochwałę zasługuje właściwie tylko Norman Powell, który w końcu dostał minuty i zdobył 14 punktów, trafiając 6/9 rzutów z gry. Jeden dobrze grający rezerwowy nie mógł jednak przesądzić o wyniku meczu.