LAC pokonują GSW! Kontuzja Cousinsa, Sixers zmietli Nets w rewanżu

LAC pokonują GSW! Kontuzja Cousinsa, Sixers zmietli Nets w rewanżu

Co za niespodzianka! Clippers pokonują Warriors, odrabiając 31-punktową stratę z połowy trzeciej kwarty! Tym czasem Sixers zebrali się w sobie i spuścili Nets łomot w odwecie za pierwszy mecz.


Nets – Sixers – 123:145 (1-1)
Clippers – Warriors – 135:131 (1-1)


Co się stało? Czy ktoś zrozumiał? Warriors prowadzili różnicą 20 punktów w połowie meczu, ponad 30 punktów w trzeciej kwarcie i właściwie chyba myśleli już o tym, że niedługo można iść do domu. Zawodnicy byli już na totalnym luzie, a widzowie przed ekranami (przynajmniej ja – zakładam, że spora część podziela moje odczucia) zaczynali już przysypiać i zastanawiać się, czy może już wyłączyć ten mecz, bo po co go dalej oglądać, co się może wydarzyć. Jeśli ktoś wyłączył w połowie trzeciej kwarty, może srogo żałować.

Clippers rzucili w drugiej połowie 85 punktów – trzecią kwartę wygrali 44:35, a czwartą aż 41:23, dzięki czemu mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Jeszcze na minutę przed końcem LAC przegrywali trzema punktami po celnej trójce Curry’ego. Lou Williams trafił jednak fadeaway, a w następnej akcji Klay Thompson spudłował trójkę. Swoją okazję zza łuku wykorzystał jednak debiutant Landry Shamet, po podaniu innego debiutanta, Shai Gilgeous-Alexandra. Ostatnie słowo mogło należeć do Stepha Curry’ego, który jednak podobnie jak jego Splash Bro chwilę wcześniej, także spudłował trójkę, na 9 sekund przed końcem oddając piłkę rywalom prowadzącym trzema punktami. GSW próbowali ratować się faulami, ale Harrell trafił obie próby i było już po meczu.

Wielkim bohaterem historycznego powrotu Clippers był oczywiście nie kto inny jak Lou Williams. Ultra-rezerwowy z Los Angeles zdobył w tym spotkaniu 36 punktów i 11 asyst. Warto wspomnieć, że w pierwszej połowie zdobył zaledwie 7 oczek – pozostałe 29 zdobył w trzeciej i czwartej kwarcie, kiedy to Clippers odrabiali potężne straty. Zwycięstwo w meczu, w którym przegrywało się już różnicą 31 oczek, to nowy rekord NBA w kategorii comeback w meczu playoffowym.

źródło:YouTube/House of Highlights

Curry rozegrał dziś mecz, będący odwrotnością postawy Lou Williamsa. Też zagrał dobrze – zdobył 29 punktów i 6 asyst. On jednak aż 22 punkty zdobył do przerwy, a tylko 7 po przerwie. Kevin Durant dorzucił 21 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst, a kryjący go Pat Beverley wciąż nie dawał mu spokoju. Ostatecznie KD wyleciał z boiska za przekroczenie limitu fauli. Pat wyleciał kilka minut wcześniej – ich starcia są intensywne.

Niestety, kontuzji w pierwszej kwarcie, po zaledwie 3 minutach gry, nabawił się DeMarcus Cousins. Uraz od samego początku wyglądał nieciekawie, gdyż zawodnik zaczął czuć ból bez żadnego kontaktu z przeciwnikiem. Po meczu Steve Kerr przyznał, że Cousins na pewno pozostanie poza grą przez dłuższy czas. Początkowe doniesienia mówią o zerwaniu mięśnia czworogłowego – na dokładne ustalenia trzeba jednak jeszcze poczekać.


Można było wieszać psy na Sixers za to, jak rozegrali pierwszy mecz serii przeciwko Nets. Trzeba jednak przyznać, że dziś się zrewanżowali i to w stopniu znacznym. Punktów padło sporo – Philly wygrali spotkanie bilansem 145:123, co zawdzięczają głównie postawie w trzeciej kwarcie. W pierwszej połowie to Sixers utrzymywali prowadzenie, owszem, jednak Nets przed samą przerwą doprowadzili do remisu. Zaraz po zmianie stron doszło jednak do absolutnej dominacji – 76ers wygrali trzecią kwartę 51:23, pokazując w końcu zaangażowanie i skupienie.

Elementów, które uległy poprawie względem pierwszego meczu, było kilka. Przede wszystkim Ben Simmons zagrał tak, jak przystało na zawodnika o jego potencjale. Zdobył 18 punktów, 10 zbiórek, 12 asyst, agresywnie wjeżdżał pod obręcz, grał szybciej. W tym spotkaniu był zdecydowanym liderem zespołu.

źródło:YouTube/NBA

Bardzo dobre spotkanie zdobył też Joel Embiid – zdobył 23 punkty i 10 zbiórek, a po kompromitującym 0/5 zza łuku w pierwszym meczu, dziś nie zdecydował się na rzut z dystansu ani razu. Trafił jednak – podobnie jak Ben Simmons – bardzo efektywne 8/12 rzutów z gry, kończąc z najlepszym w zespole wskaźnikiem plus/minus na poziomie +26. Nets wciąż nie mają na niego obrońcy i w minutach w których grał, po prostu dominował. A zagrał tylko 20 minut, oszczędzając swoje lewe kolano.

Zdarzyło mu się też zagranie z pogranicza koszykówki i MMA.

Na konferencji jednak przeprosił, co widocznie z jakiegoś powodu rozbawiło Bena Simmonsa.

Poza dobrą grą kluczowych graczy, Sixers udało się w większym niż ostatnio stopniu powstrzymać obwodowych Nets. D’Angelo Russell zdobył tylko 16 punktów, trafiając nie najlepsze 6/16 rzutów z gry. Najlepszym strzelcem Brooklynu był wchodzący z ławki Specner Dinwiddie z dorobkiem 19 oczek. i niewiele lepszą skutecznością 8/16 z gry.