Koniec sezonu! Znamy pary playoffowe! Koniec karier Wade’a i Dirka

Koniec sezonu! Znamy pary playoffowe! Koniec karier Wade’a i Dirka

Tak więc stało się – za nami ostatnia noc sezonu regularnego 2018/19. W jej czasie uświadczyliśmy 11 meczów, które przesądziły o kolejności w tabelach obu konferencji. Dzięki temu znamy już wszystkie pary playoffowe, a prezentują się one następująco:

wschód:

1. Bucks (60-22) – 8. Pistons (41-41)
2.Raptors (58-24) – 7. Magic (42-40)
3. Sixers (51-31) – 6. Nets (42-40)
4. Celtics (49-33) – Pacers (48-34)

zachód:

1. Warriors (57-25) – 8. Clippers (48-34)
2. Nuggets (54-28) – 7. Spurs (48-34)
3. Blazers (53-29) – 6. Thunder (49-33)
4. Rockets (53-29) – 5. Jazz (50-32)

Przejdźmy jednak do tego, co działo się ubiegłej nocy.


Co najważniejsze, to zwycięstwo Detroit Pistons nad New York Knicks. Niby żaden wyczyn, ale dzięki temu to właśnie Tłoki cieszą się z awansu do Playoffów, a nie Charlotte Hornets (którzy i tak przegrali swój mecz). Zmotywowani Pistons dominowali od pierwszej do ostatniej minuty, nie dając rywalom wyjść na prowadzenie choćby na chwilę. Trener Dwane Casey mógł się jednak trochę obawiać – z powodu bólu lewego kolana zagrać nie mógł Blake Griffin. Niby to tylko Knicks, ale najważniejszy mecz sezonu regularnego bez najlepszego gracza na parkiecie to jednak trochę stres.

Świetnie spisali się jednak inni – Luke Kennard wchodząc z ławki ustrzelił aż 27 punktów, trafiając 4/8 za trzy. Reggie Jackson zdobył 21 punktów i 7 zbiórek, a pod koszem szalał Andre Drummond, dokładając 20 oczek i 18 zbiórek. Knicks nie mieli jak się przeciwstawić – zagrali w osłabionym składzie, bez Noah Vonleha, Allonzo Triera, Franka Ntilikiny, Dennisa Smitha Jr., Emmanuela Mudiay’a, DeAndre Jordana i Lance’a Thomasa. Ich najlepszym strzelcem w tym meczu był John Jenkins. Knicks w ramach prezydenckiego programu odbudowy terenów przemysłowych, postanowili podarować Detroit ten awans do Playoffów.


Gdyby jakimś cudem Pistons przegrali swój mecz z Knicks, szansa otworzyłaby się dla Hornets. Niestety, oni i tak przegrali swój mecz z Magic i nie mogli już myśleć o pierwszej ósemce. Mimo dobrej pierwszej kwarty Hornets, Magic byli w stanie bez problemu poradzić sobie z płytkim składem Szerszeni. Widać było po Kembie Walkerze, że bardzo mu zależy – rozegrał mecz na 43 punkty i 5 asyst, ciągnąc grę swojego zespołu. Magic mają jednak coś, czego Charlotte brak – pewną wielowymiarowość boiskową. Dla Orlando aż 35 punktów z ławki zdobył Terrence Ross, trafiając 6/10 rzutów z dystansu. Kolejne 27 punktów i 7 zbiórek dorzucił Aaron Gordon, a tylko 14 oczek i 0/5 zza łuku dorzucił Evan Fournier. Nikola Vucevic i Johnathan Isaac dostali dzień odpoczynku.

źródło:YouTube/House of Highlights


Blazers zwycięstwem nad Kings wskoczyli rzutem na taśmę na trzecie miejsce konferencji zachodniej, wyprzedzając Houston Rockets. Czy Blazers jednak zależało na tym, żeby to osiągnąć? Wątpliwe – dzień wolnego dostali Damian Lillard, CJ McCollum, Mo Harkless, Evan Turner Rodney Hood, Al-Farouq Aminu i Seth Curry. Trudno w to uwierzyć, ale poza nimi są jeszcze w Portland jacyś gracze. Ta rezerwowa rotacja na przełomie pierwszej i drugiej połowy przegrywała z Kings różnicą aż 28 punktów. W drugiej połowie coś jednak drgnęło i Blazers nie tylko odrobili straty, ale w połowie czwartej kwarty sami wyszli na prowadzenie różnicą niemal 10 oczek.

Bohaterem został Anfernee Simmons – rozgrywający, który rozegrał tej nocy pełne 48 minut. Nie miał wyjścia – rotacja Blazers ograniczała się do 6 graczy, a rezerwowym był center, John Collins. Simmons dał jednak radę i zdobył 37 punktów, 6 zbiórek i 9 asyst, trafiając 7/11 z dystansu i tracąc tylko 2 piłki. Dzielnie wsparł go Skal Labissiere, który zdobył 29 punktów i 15 zbiórek. Pełne 48 minut rozegrali też Jake Layman i Gary Trenr Jr., dokładając po 19 oczek.

źródło:YouTube/House of Highlights

Rotacja Kings była znacznie rozleglejsza i bez większych osłabień, ale myślami była już chyba na wakacjach, gdyż Kings nie grali w tym meczu zupełnie o nic. To była różnica która sprawiła, że – z całym szacunkiem – no-name’y z Blazers były w stanie wziąć się w garść w drugiej połowie i zrobić tak spektakularny powrót. Poza tym pierwsza piątka rozegrała tylko po kilkanaście minut. Dlatego też najlepszym strzelcem był rezerwowy Marvin Bagley III z dorobkiem 20 punktów i 9 zbiórek.


Nuggets także walczyli o to, żeby utrzymać swoją pozycję – w razie porażki mieliby taki sam bilans jak Blazers i Rockets i spadliby na trzecie miejsce za Rakiety właśnie. Wolves ułatwili Nuggets zadanie, nie wystawiając do gry Karl-Anthony’ego Townsa. łatwo jednak nie było – jeszcze na kilka minut do końca Denver przegrywało różnicą 11 punktów. Na 4 minuty przed końcem Wolves trafili swój ostatni kosz – od tego czasu punktowali tylko Nuggets, a że zdążyli w tym czasie zdobyć aż 15 punktów, pokonali rywali.

źródło:YouTube/Bleacher Report

Nikola Jokic po upokarzająco słabym, meczu z Jazz zagrał na miarę oczekiwań – zdobył 29 punktów, 14 zbiórek  i choć trafił tylko 1/7 za trzy, to poprowadził swój zespół do zwycięstwa i było widać, że wziął ten ciężar na siebie – co nie zawsze jest w jego przypadku widoczne. Wspomógł go głównie Jamal Murray, zdobywając 17 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst. Najlepszy po stronie Wolves był Andre Wiggins z 25 punktami. Zaskoczeniem okazał się jednak wchodzący z ławki Cameron Reynolds, który zdobył 19 punktów i 6 zbiórek, trafiając 5/7 za trzy.


Thunder utrzymali szóste miejsce, pokonując Milwaukee Bucks. Nie jest to jednak wielka niespodzianka – lider wschodu zgodnie z oczekiwaniami zagrał rezerwowym ustawieniem, w którym pojawił się co prawda Khris Middleton, ale tylko na 16 minut. OKC też nie zagrali w pełnym składzie, sadzając na ławke Paula George’a. Na wysokości zadania stanął jednak wchodzący do pierwszej piątki Dennis Schroeder, który zdobył 32 punkty, 5 zbiórek, 3 asysty i 4 przechwyty, trafiając aż 8/15 rzutów za trzy. Russell Westbrook w tym czasie notował triple double na 15 punktów, 11 zbiórek i 17 asyst przy tylko 4 stratach.

Liderem Bucks był Tim Frazier, który rozegrał pełne 48 minut i zebrał w tym czasie 29 punktów, 6 zbiórek i 13 asyst. Khris Middleton w zaledwie 16 minut zdążył zdobyć aż 21 punktów i 5 asyst.


Pięknie z NBA pożegnał się Dwyane Wade – w swoim ostatnim ligowym meczu zdobył 25 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst, notując swoje piąte w karierze triple double. Heat wysoko przegrali z Nets, ale to nic. Flash ładnie się pożegnał, w pierwszej piątce wychodząc razem ze swoim przyjacielem Udonisem Haslemem, z którym kilkanaście lat grał w barwach Heat (a który to też najpewniej zakończył właśnie karierę, zdobywając 12 punktów i 11 zbiórek), podczas gdy z trybun dopingowali go jego przyjaciele z koszykarskich parkietów – LeBron James, Chris Paul i Carmelo Anthony.

źródło:YouTube/NBA


Pożegnał się także Dirk Nowitzki, który przeciwko Spurs rozegrał trochę ponad 30 minut, zdobywając 20 punktów i 10 zbiórek. Również w tym wypadku porażka nie miała już najmniejszego znaczenia. W San Antonio pożegnano go jak własną legendę, co Dirk odebrał bardzo emocjonalnie – trudno mu się dziwić.

źródło:YouTube/NBA


Pozostałe trzy mecze nie miały już absolutnie żadnego znaczenia. Jazz i Clippers nie potrzebowali już zwycięstwa, ich pozycje w tabeli były pewne. Tak więc postanowili sobie zaserwować dogrywkę, w której górą okazali się być gospodarze z Los Angeles. Rzucili aż 143 punkty, z czego 24 przypadły Harrellowi, a 22 Ivicy Zubacowi. Dla Jazz aż 40 punktów zdobył Grayson Allen. Nie trudno się domyślić, że Jazz zagrali rezerwami. W Clippers to rezerwy stanowią o sile zespołu, więc Doc Rivers stwierdził, że to bez sensu i nic nie zmienił w rotacji.


Sixers zagrali kompletnymi rezerwami, nie wystawiając nikogo z docelowej pierwszej piątki, a i tak ograli Chicago Bulls. Z Bykami jest taki problem, że od jakiegoś czasu trudno rozpoznać, czy to ich pierwszy, drugi, czy trzeci skład. Najważniejsza wiadomość odnośnie tego meczu jest taka, że pojawiają się doniesienia sugerujące, że Embiid może nie być zdrowy na start Playoffów.


Mistrzowie grający – a jakże – w rezerwowym składzie, ulegli Memphis Grizzlies w meczu o nic. Miśki do sukcesu poprowadził Jevon Carter – rezerwowy, który zdobył 32 punkty, trafiając aż 8/12 rzutów z dystansu.