Luke Walton chciał zatrzymać Juliusa Randle i Brooka Lopeza

Luke Walton chciał zatrzymać Juliusa Randle i Brooka Lopeza

Los Angeles Lakers dokonali tego lata wielkich zmian w składzie. Część z nich zrobiona została wbrew sztabowi szkoleniowemu.

Jak donosi Bill Oram z The Atlethic, po tym jak pewnym stało się dołączenie LeBrona Jamesa do Los Angeles Lakers, Luke Walton wraz ze swoimi asystentami rozmawiał z Magicem Johnsonem na temat dalszych ruchów na rynku transferowym. Szkoleniowcy Jeziorowców poprosili prezydenta klubu o przedłużenie współpracy z Brookiem Lopezem i Juliusem Randle. Earvin zignorował te życzenia, podpisując w zamian… Javale’a McGee, Lance’a Stephensona, Michaela Beasleya i Rajona Rondo.

Brook Lopez kończył swój kontrakt i został wolnym agentem. Środkowy, który w ostatnich latach wykształcił dobry rzut zza łuku, zgodził się na zaledwie 3 miliony rocznie w Milwaukee Bucks stając się jednym z kluczowych zawodników Kozłów, będących obecnie najlepszym zespołem ligi. Jego talenty rzutowe rozciągają grę i otwierają pole trzech sekund, gdzie może wjeżdżać Giannis. Dokładnie te same zadania mógłby spełniać w Lakers przy LeBronie.

Źródło: Youtube.com/House of Highlights

Julius Randle natomiast miał być zastrzeżonym wolnym agentem, lecz po zakontraktowaniu Jamesa, Jeziorowcy odpuścili skrzydłowego, pozwalając mu stać się niezastrzeżonym agentem. Już następnego dnia podpisał on dwuletnią umowę na 18 milionów dolarów z New Orleans Pelicans, gdzie stał się jednym z najlepszych zawodników i notuje obecnie 20 pkt i niemal 9 zbiórek na mecz na 53% skuteczności z gry.

https://www.youtube.com/watch?v=B2P4ttJQvwI

Źródło: Youtube.com/FreeDawkins

Tymczasem Magic, mimo możliwości finansowych zrezygnował z obu podkoszowych i bezwarunkowo spełnił życzenia LeBrona Jamesa. LBJ chciał w swoim składzie twardych zawodników i doświadczonych rozgrywających. Dlatego też Johnson całkowicie zignorował życzenia trenerów i własny zdrowy rozsądek, co zaowocowało jedynie osłabieniem drużyny. Beasley był całkowitą pomyłką i już nawet nie gra w NBA, Stephensonowi także daleko do najwyższej formy. McGee gra nieźle, ale to nie jest już ten poziom co w Warriors. Jedynie Rondo prezentuje się solidnie, ale zagrał w zaledwie 32 spotkaniach z powodu urazów.

Takie informacje także rzucają poniekąd nowe światło na pracę Luke’a Waltona, który miał zapewne lepszy pomysł na tą drużynę niż to, co widzimy obecnie, lecz nie miał za wiele do powiedzenia na temat transferów i musiał pracować na źle dobranym składzie. Oczywiście Walton nie jest bez winy i mnóstwo jego decyzji w trakcie spotkań nie da się obronić.

Szkoda, że przy połączeniu jednej z najwybitniejszych organizacji z jednym z najlepszych zawodników w historii ligi dostaliśmy bardziej cyrk niż poważne granie. Najlepiej jednak to chyba podsumował ostatnio Brian Windhorst:

„Lakers nie zrozumieli jak wygląda współpraca z LeBronem. Jedną z rzeczy, które opanował do perfekcji jest wpływanie na proces decyzyjny i nie branie żadnej odpowiedzialności za podjęte decyzje. Nie sądzę, żeby byli gotowi na takie prowadzenie interesów.”

Czy Magic i Pelinka wyciągną wnioski i w najbliższe lato ich decyzje będą miały więcej sensu?