Kosmiczna noc ofensywna, 51 punktów Warriors w pierwszej kwarcie

To, ile punktów zdobyto w meczach minionej nocy nie mieści się w głowie – Warriors, Sixers, a nawet Hawks zbliżyli się do wyniku 150 punktów.


Suns (11-34) – Pacers (29-14) – 97:131

Wolves (21-23) – Sixers (29-16) – 107:149

Thunder (26-17) – Hawks (14-30) – 126:142

Heat (21-21) – Bucks (31-12) – 86:124

Warriors (30-14) – Nuggets (29-14) – 142:111

Bulls (10-34) – Lakers (24-21) – 100:107


Warriors chyba wzięli sobie do serca, że to Nuggets a nie oni są najlepszą drużyną zachodu i postanowili udowodnić, że jest inaczej. Zrobili to bardzo szybko, bo już w pierwszej kwarcie – zakończyła się ona wynikiem 51:38 dla GSW, występujących w roli gości. Nuggets przez resztę spotkania nie zbliżyli się do Warriors i obserwowaliśmy radosny blowoucik. Jak można się domyślić, 51 punktów w pierwszej kwarcie to nowy rekord NBA. Poprzedni wynosił 50 punktów i należał do kilku zespołów.

źródło:YouTube/NBA

Po 31 punktów zdobyli w tym meczu Stephen Curry i Klay Thompson, dostarczając łącznie 13 celnych trójek. „Tylko” 27 punktów zdobył Kevin Durant, ale to głównie on punktował w tej rekordowej, pierwszej kwarcie. Dla Nuggets 22 punkty zdobył Malik Beasley, który trafił imponujące 6/10 za trzy, 21 punktów dodał Jamal Murray, a 17 oczek, 4 zbiórki i 8 asyst zanotował Nikola Jokic.


Niezłym wynikiem strzeleckim popisali się też Sixers, którzy mierzyli się przeciwko Timberwolves i zdobyli 149 punktów. Był to mecz potencjalnie emocjonujący ze względu na postać Jimmiego Butlera. Trudno jednak nazwać ten mecz zemstą Butlera, bo pomimo ogromnego zwycięstwa, sam Jimmy nie był głównym bohaterem meczu – zdobył 19 punktów, ale za to na świetnej skuteczności 8/10 z gry.

Wzorem GSW, Sixers zdominowali już pierwszą kwartę, którą wygrali wynikiem 40:27. Druga kwarta tylko przypieczętowała ich wysokie prowadzenie, kończąc się wynikiem 83:58. Philly jak nie Philly trafiła prawie 49% trójek, dodatkowo zbierając o 20 piłek więcej niż Wolves i blokując aż 11 rzutów rywali, przy tylko dwóch blokach Wolves. To była deklasacja.

https://www.youtube.com/watch?v=h_Ru-bIdms0

źródło:YouTube/FreeDawkins

Joel Embiid zdobył imponujące 31 punktów i 13 zbiórek, Ben Simmons flirtował z triple double, ostatecznie kończąc na 20 punktach, 11 zbiórkach, 9 asystach i 3 blokach. Z ławki 4/5 zza łuku dorzucił też Jonah Bolden. Dla Wolves najwięcej, bo 15 punktów, trafił z ławki Derrick Rose. Kolejne 13 oczek dorzucił Towns, który zebrał tez zaledwie 3 piłki. W Philly pierwszy raz po transferze pojawili się Covington, Saric i Bayless, których przyjęto bardzo serdecznie:


A w Atlancie niespodzianka – Hawks zdobywają 142 punkty w meczu i wygrywają z mocnym rywalem z konferencji zachodniej. Można? Wynik robi wrażenie, biorąc pod uwagę, że Thunder, czyli ich rywale, są obecnie najlepszą defensywą NBA. OKC nie pozostali jednak jakoś bardzo w tyle – cała pierwsza kwarta była bardzo wyrównana, aż Hawks wyszli na 15 punktowe prowadzenie przed samym końcem pierwszej połowy. Thunder odrobili straty w trzeciej kwarcie, na jej koniec wychodząc nawet na prowadzenie, ale w czwartej kwarcie Hawks znowu odjechali. W samej tylko czwartej kwarcie Hawks zdobyli 45 oczek – tyle samo, co w drugiej kwarcie.

https://www.youtube.com/watch?v=cDL4Utau030

źródło:YouTube/FreeDawkins

Bohaterów Atlanta miała kilku. Przede wszystkim w końcu rewelacyjny mecz rozegrał Trae Young, który dorobił się 24 punktów, 6 zbiórek i 11 asyst, przy skuteczności 4/9 za trzy. 26 punktów dodał też John Collins, a niespodziewanie motorem napędowym z ławki okazał się Alex Len – autor 24 punktów i 11 zbiórek.

Grę Thunder ciągnął Russell Westbrook, który uzbierał 31 punktów, 6 zbiórek, 11 asyst i aż 5 przechwytów. Kolejne 5 przechwytów zaliczył Paul George, który zdobył też 24 punkty i 8 zbiórek. Wchodzący z ławki Dennis Schroeder dorzucił kolejne 21 punktów i 6 asyst – był to jego pierwszy mecz w Atlancie po transferze do OKC.


Swoich rywali kompletnie znokautowali Milwaukee Bucks, którzy rzucili „zaledwie” 124 punkty. Taki wynik wystarczył jednak, by wygrać z Miami Heat aż 38 punktami różnicy. Giannis poprowadził Bucks, zdobywając 12 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst w zaledwie 25 minut gry. Nie było potrzeby trzymać swojej gwiazdy na boisku przy takim wyniku. 17 oczek zdobył Eric Bledsoe (22 minuty), a kolejne 16 dorzucił Malcolm Brogdon (23 minuty). Dla Heat 19 punktów, 5 asyst i 5 zbiórek zdobył Justise Winslow, a kolejne 19 punktów i 8 zbiórek dodał Hassan Whiteside.

źródło:YouTube/House of Highlights


131 punktów w meczu z Suns zdobyli Indiana Pacers. Udało się to nawet pomimo bardzo słabego meczu Victora Oladipo, który zdobył 8 punktów na skuteczności 2/11 z gry. Po 20 punktów trafili jednak Bogdanovic i Evans. W ekipie Suns po raz pierwszy po dłuższej przerwie zagrał Devin Booker. Niestety nie jest on jeszcze w formie – podbnie jak Oladipo zdobył tylko 8 punktów, trafiając 4/12 rzutów z gry. Najwięcej, bo 18 punktów dla Suns miał TJ Warren, który jednak miał tez najgorszy plus/minus na poziomie -38 punktów.


Jedyny mecz w którym nie padła cała masa punktów to starcie Lakers z Bulls. Zespół z Los Angeles wygrał to starcie po dobrym meczu Lonzo Balla na19 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. Brandon Ingram dodał 16 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst. Mimo tylko 7 punktów różnicy na końcu, Lakers mieli wszystko pod kontrolą. Po dwóch wyrównanych kwartach Jeziorowcy odjechali na bezpieczną odległość 15 punktów w czwartej odsłonie – Bulls nie byli w stanie tego odrobić. Dla Chicago 17 punktów zdobył Lauri Markkanen – Zach LaVine ograniczył się tym razem do 10 punktów i 8 asyst na słabej skuteczności. Do gry powrócił Jabari Parker, który z ławki zdobył najwięcej w zespole 18 oczek – zastąpił w rotacji Robina Lopeza, który chce z Chicago odejść.

Kibice Lakers – pomimo zwycięstwa – nie są do końca zadowoleni. Jako że Bulls przekroczyli granicę 100 punktów, kibice nie dostali darmowych tacos:

https://twitter.com/hmfaigen/status/1085415693867249665