Andrew Wiggins eksplodował, Westbrook nie trafił dwóch game-winnerów

Zwolnienie Toma Thibodeau obudziło niektórych graczy Wolves – Andrew WIggins zagrał na miarę oczekiwań, pokonując Thunder i Russella Westbrooka.


Pacers (27-13) – Cavs (8-33) – 123:115

Wizards (16-25) – Sixers (27-14) -115:132

Nuggets (27-12) – Heat (19-20) – 103:99

Hawks (12-28) – Raptors (31-12) – 101:104

Wolves (20-21) – Thunder (25-15) – 119:117

Kings (20-21) – Suns (10-32) – 111:115

Knicks (10-31) – Warriors (27-14) – 95:122

Hornets (19-21) – Clippers (24-16) – 109:128


Minnesota Timberwolves rozegrali swój pierwszy mecz pod wodzą nowego szkoleniowca, Ryana Saundersa. Mecz ten poszedł im całkiem nieźle – najczęściej nazywamy to efektem nowej miotły. Wygląda na to, że odsunięcie od zespołu Toma Thibodeau dało sporo świeżości niektórym graczom, a zwłaszcza Andrew Wigginsowi. Od razu po zwolnieniu Thibsa rozegrał najlepszy mecz w sezonie, zdobywając  40 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty.

https://www.youtube.com/watch?v=SLCGohS-vvk

źródło:YouTube/FreeDawkins

Świetny mecz Wigginsa sprawił, że Wolves rzez większość czasu utrzymywali się na prowadzeniu. Końcówka była jednak zacięta – na 21 sekund przed końcem Russell Westbrook trafionym rzutem wolnym zmniejszył przewagę rywali do zaledwie dwóch punktów. Następnie sam stanął przed szansą przechylenia wyniku na swoją korzyść – aż dwukrotnie. Dwukrotnie spudłował.

źródło:YouTube/House of Highlights

Trochę dzięki szczęściu, ale też dzięki dobrej grze, Wolves wygrali pierwszy mecz z nowym trenerem. Oprócz dominującego Wigginsa, nieźle spisał się też Towns z dorobkiem 20 punktów i 9 zbiórek. 15 punktów i 7 zbiórek z ławki dorzucił Dario Saric. Po stronie Thunder dzielił i rządził Russell Westbrook, który natrzaskał 25 punktów, 5 zbiórek i aż 16 asyst. Pomogli mu Paul George (27 punktów, 9 zbiórek) i Steven Adams (20 punktów, 12 zbiórek), ale niestety pomoc na nic się nie zdała.


Nie tylko Wiggins sobie poszalał ubiegłej nocy – Nikola Jokic także doprowadził swój zespół do zwycięstwa w meczu z Miami Heat. W całym spotkaniu uzbierał triple double złożone z 29 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst, a w samej końcówce to właśnie on zapewnił drużynie kluczowe punkty i zwycięstwo. Mecz należał raczej do wyrównanych – na nieco ponad 20 sekund przed końcem Bam Adebayo tarfił rzut spod kosza na 99:99. Wtedy do akcji wkroczył Jokic, którego rzut nie ustalił końcowego wyniku spotkania, ale z pewnością wyłonił jego zwycięzce:

Zdesperowani Heat uciekli się jeszcze do faulu, więc wynik podwyższył Jamal Murray celnymi rzutami wolnymi. Murray wspomógł Jokica w przekroju całego meczu zdobywając 18 punktów, 4 zbióreki i 6 asyst. 15 punktów z ławki dorzucił natomiast Trey Lyles.Najlepszym strzelcem Heat był wracający po długiej przerwie Dion Waiters. W swoim drugim meczu po powrocie zdobył 15 punktów i 4 asysty wchodząc z ławki rezerwowych. Najlepiej w Heat punktowali zmiennicy – 13 oczek dorzucili tez Olynyk oraz Adebayo.

https://www.youtube.com/watch?v=XMUBQ2nDEz8

źródło:YouTube/FreeDawkins


Raptors wygrywają kolejny mecz, ale nie bez problemów.Atlanta Hawks okazali się wymagającym rywalem – przez większość meczu to teoretycznie słabszy zespół utrzymywał się na prowadzeniu i dopiero wsad Ibaki na 17 sekund przed końcem i Anunoby’ego na niecałą sekundę przed końcem dały Raptors zwycięstwo. Przy obu tych kluczowych wsadach asystował wracający do zdrowia i formy Kyle Lowry.

źródło:YouTube/Toronto Raptors

Liderem Raptors okazał się Kawhi Leonard, który zdobył 41 punktów, 4 zbiórki, 6 asyst i aż 6 przechwytów. Pomógł mu wspomniany Lowry z dorobkiem 16 punktów i 6 asyst – w tym dwóch kluczowych. Liderem Hawks był jak zwykle ostatnio John Collins, który zanotował 21 punktów i 14 zbiórek. Jeremy Lin, który wyjątkowo zagrał w pierwszej piątce u boku Trae Younga, zdobył 20 punktów i 9 asyst. Vince Carter trafił tylko 2/6 z gry, ale został ciepło przywitany przez swoich kanadyjskich kibiców.

https://www.youtube.com/watch?v=pkn3eNc0Dak

źródło:YouTube/Floaternews


Sixers przeszli się po Wizards, rzucając im 132 punkty, momentami prowadząc różnicą aż 31 oczek. Gwiazdą sotkania nie był Joel Embiid, Ben Simmons czy Jimmy Butler, tylko debiutant Landry Shamet. Wchodząc z ławki na 23 minuty zdobył aż 29 punktów, trafiając 8 trójek. Shamet od początku sezonu prezentuje się dobrze, przede wszystkim zapewniając tak potrzebny Philly spacing.

źródło:YouTube/House of Highlights

Trener Brown nie musiał długo trzymać na parkiecie najważniejszych graczy – Joel EMbiid zagrał nieco ponad 20 minut, drugą połowę spędzając… na trybunach!


Nie codziennie Phoenix Suns wygrywają mecz koszykówki. Kiedy dzieje się to pod nieobecność Devina Bookera, możemy to nazwać zjawiskiem niebywale rzadkim. Takie właśnie miało miejsce ubiegłej nocy, kiedy to odrobili ponad 20 punktów, jakie tracili do Kings jeszcze na przełomie 2. i 3. kwarty. Kings wyszli na drugą połowę ze znacznie mniejszą energią i dokładnością – popełniali dużo strat i nie trafiali rzutów. Zwycięstwo wyślizgnęło im się z rąk na samym finiszu, kiedy to  Kelly Oubre na 11 sekund przed końcem ustanowił wynik na korzyść Suns. Były skrzydłowy Wizards w całym meczu zdobył 26 punktów, liderując zespołowi jako zmiennik.

źródło:YouTube/House of Highlights


O Clippers trzeba powiedzieć, że są mocni i bardzo przewidywalni. Do zwycięstwa po raz kolejny poprowadził ich duet super-rezerwowych w osobach Lou Williamsa i Montrezla Harrella. pierwszy zdobył 27 punktów i 10 asyst, a drugi 23 punkty i 11 zbiórek, co wystarczyło do prawie 20-punktowego zwycięstwa nad Charlotte Hornets. Kemba Walker wciąż ma rozregulowany celownik – zdobył 13 punktów, trafiając 1/6 zza łuku. Marcin Gortat zagrał w pierwszym składzie, spędzając na parkiecie prawie 13 minut, zdobywając 4 punkty i 6 zbiórek.


Pacers weszli w mecz z Cavs bardzo mocno – pierwszą kwartę wygrali 38:16 i wynik był już chyba dla wszystkich jasny. Trzeba jednak oddać Kawalerzystom, że skutecznie redukowali straty i pod koniec mogli nawet myśleć o doprowadzeniu do remisu, czy nawet zwycięstwa. Nic takiego się jednak nie wydarzyło – 26 punktów i 5 zbiórek zdobył będący w formie Thaddeus Young, a 23 dorzucił Bojan Bogdanovic. Dla Cavs – jak zwykle – 26 punktów z ławki dorzucił Jordan Clarkson, uboga wersja Lou Williamsa.


Golden State Warriors również przeszli się po swoich rywalach – konkretnie po New York Kncks, których Klay Thompson po prostu rozstrzelał. Klay zdobył okazałe 43 punkty, trafiając 7 razy zza łuku. Mniej skuteczny był Stephen Curry, który zdobył tylko 14 punktów (3/12 za trzy), ale dołożył do tego aż 14 asyst.