Noc blowoutów, genialne starcie Doncica z Rosem, Harden wciąż miażdży

Większość meczów tej nocy zakończyła się wysokim zwycięstwem jednej z ekip, ale to nie znaczy, że obyło się bez emocji. James Harden, Luka Doncic, Donovan Mitchell – za nami masa dobrych występów.


Hawks (13-29) – Sixers (27-16) – 123:121

Bucks (29-12) – Wizards (18-25) – 106:113

Pacers (28-14) – Knicks (10-32) – 121:106

Nets (21-23) – Raptors (32-12) – 105:122

Cavs (8-35) – Rockets (24-17) – 113:141

Mavs (20-22) – Wolves (20-22) – 119:115

Lakers (23-20) – Jazz (22-21) – 95:113

Hornets (19-22) – Blazers (26-17) – 96:127

Bulls (10-32) – Warriors (28-14) – 109:146


Sixers niespodziewanie przegrali starcie z Hawks. Spotkanie było przez cały czas wyjątkowo wyrównane i w samej końcówce zawodnicy Philly mieli szansę na odwrócenie jego losów. Na 9 sekund przed końcem John Collins wyprowadził Atlantę na dwupunktowe prowadzenie rzutem z odchylenia. Sixers mieli jeszcze czas na przeprowadzenie akcji, w której to Jimmy Butler został sfaulowany przy rzucie. Niestety – pierwszy spudłowany wolny pogrążył Sixers. Butler spudłował jeszcze drugi wolny – umyślnie, by doprowadzić do dobitki. To jednak się nie powiodło.

https://www.youtube.com/watch?v=MZIaZtSZVgU

źródło:YouTube/womans and Mans Stream

Ostatecznie Butler zagrał niezły mecz – zdobył 30 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst i 3 przechwyty. Ben Simmons na przykład zanotował triple-double z dorobkiem 23 punktów, 10 zbiórek i aż 15 asyst. Problemem okazał się brak Joela Embiida, który pauzował z powodu bólu kostki. Najbliżej bycia centrem w rotacji na mecz z Hawks byli Muscala i Bolden. Sixers przegrali więc zbiórki 30:44. Dla Hawks najwięcej, bo 29 punktów, zdobył Kevin Huerter – niepozorny, rudy skrzydłowy. 25 punktów, 9 zbiórek i decydujący fadeaway dodał John Collins, a Dewayne Dedmon niespodziewanie otarł się od triple double z 19 punktami, 8 zbiórkami i 7 asystami.

źródło:YouTube/DownToBuck


Kolejny, chyba już ostatni tej nocy wyrównany mecz, mogliśmy oglądać w Minneapolis, gdzie Wolves podejmowali Mavericks. Koszykarze z Dallas przez większość czasu kontrolowali spotkanie, raz po raz jednak pozwalając Leśnym Wilkom na odrobienie strat. Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy prowadzili 63:50, tylko po to by w przeciągu dwóch minut Wolves doprowadzili do remisu. Później Dallas znów wyszli na prowadzenie, które jednak w końcowej fazie meczu wyparowało. Od kiedy Towns doprowadził do remisu na 2:47 przed końcem, prowadzenie zmieniało się aż siedem razy do końca spotkania. Na ostatnie 10 sekund przed końcem Dallas prowadziło dwoma punktami, Wolves wprowadzali piłkę z boku. Niestety jednak Derrick Rose popełnił stratę i szanse na odrobinie wyniku zostały zaprzepaszczone.

źródło:YouTube/House of Highlights

Ostatecznie jednak to właśnie starcie Derricka Rose’a z Luką Doncicem było główną atrakcją wieczoru. Dwóch faworytów kibiców w głosowaniu do All-Star Game pokazało, że warto na nich głosować, bo potrafią zrobić show. Derrick Rose zdobył 21 punktów i 5 asyst wchodząc z ławki, na co Luka odpowiedział 29 punktami, 8 zbiórkami i 12 asystami.

Liderem punktowym Wolves okazał się być jednak Karl-Anthony Towns, który zdobył 30 punktów, 11 zbiórek oraz 4 bloki. Po stronie Mavs świetnie spisał się też Harrison Barnes, który zdobył 23 punkty, a jego celne rzuty wolne przypieczętowały zwycięstwo.


James Harden kontynuuje swój marsz po statuetkę MVP. Starcie z Cavaliers nie należy może do najbardziej wymagających wyzwań, ale linijka 43 punktów, 10 zbiórek i 12 asyst robi wrażenie. Rockets gładko przejechali się po Cavs – już po pierwszej kwarcie prowadzili 42:22. W skrajnych momentach prowadzenie Rakiet sięgało nawet 44 punktów przewagi. Sam James Harden trafił o jedną trójkę mniej (8), niż cały zespół kawalerzystów (9).

źródło:YouTube/House of Highlights


Podobnie jak Rockets, po swoich rywalach przejechali się Warriors. Aktualni mistrzowie bez żadnych problemów pokonali Chicago Bulls, po meczu w którym Splash Brothers byli bardzo Splash. Steph Curry zdobył 28 punktów, 5 zbiórek i 8 asyst, trafiając 5/11 za trzy. Klay Thompson natomiast zdobył 30 punktów, trafiając 7/11 za trzy. Na nic nie zdało się w tym przypadku 29 punktów Zacha LaVine – GSW wygrali pierwszą kwartę aż 43:17 i ani myśleli oddawać prowadzenia.


Swój mecz wysoko wygrał kolejny z contenderów, czyli Toronto Raptors. Kanadyjski zespół bez problemu rozbił Brookly Nets, po zaciętej pierwszej połowie odskakując rywalom. Udało się pomimo fatalnego meczu Kyle’a Lowry’ego. Zdobył zaledwie 4 punkty i 8 asyst. Widać, że doskwierają mu bolące plecy – w 23 minuty gry tylko trzy razy zdecydował się na oddanie rzutu. Kawhi zagrał za to bardzo dobrze – zdobył 20 punktów, 11 zbiórek i 4 asysty. Aż pięciu graczy z ławki rezerwowych Raptors zdobyło 10 lub więcej punktów. Liderem Nets był D’Angelo Russell z dorobkiem 24 punktów, 6 zbiórek i 9 asyst.

źródło:YouTube/House of Highights


Jeśli chodzi o Milwaukee Bucks, to ich sytuacja tej nocy była bardzo podobna do tej, w jakiej znaleźli się Sixers. Przegrali więc ze znacznie słabszym zespołem, głównie z powodu nieobecności swojego najlepszego gracza. Giannis nie zagrał przeciwko Wizards z powodu bólu biodra. Wizards zaczęli mecz od wygrania pierwszej kwarty różnicą 14 punktów, nie oddając już później prowadzenia – chociaż Bucks raz po raz minimalizowali straty. Bradley Beal zdobył 32 punkty, 5 zbiórek, 7 asyst i 3 przechwyty, a zastępujący Johna Walla Tomas Satoransky zdobył triple double, notując 18 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst. Grę Bucks ciągnął głównie Khris Middletn, autor 25 punktów i 8 zbiórek.

https://www.youtube.com/watch?v=W1FVtBp0euw

źródło:YouTube/FreeDawkins


Utah Jazz bez problemu pokonali Lakers, pomimo że na ten mecz trener Snyder nie miał do dyspozycji żadnego ze swoich trzech rozgrywających. Na jedynce na pełen etat zagrał więc Donovan Mitchell, który spisał się tam świetnie – zdobył 33 punkty i 9 asyst, prowadząc zespół do zwycięstwa. Lakers nie byli na prowadzeniu ani razu – pudłowali na potęgę z dystansu (5/27, 18%), zaliczyli o 10 asyst mniej od rywali, zebrali też o 10 piłek mniej.

źródło:YouTube/House of Highlights


Blazers pokonali Hornets różnica ponad 30 punktów, swoją przewagę budując głównie w trzeciej kwarcie, którą wygrali 31:19. CJ McCollum rzucił 30 punktów, Damian Lillard 20, ale dołożył do nich 5 asyst i 4 przechwyty, a Jusuf Nurkic na pewno zamarzył o quadraple double, kiedy zdał sobie sprawę, że zdobył 11 punktów, 11 zbiórek, 8 asyst i 6 bloków. Kemba znów był nieskuteczny – zdobył 18 punktów z 19 rzutów.


No i w końcu Pacers pokonali dosyć łatwo Knicks. Dla Nowojorczyków nie zagrał Enes Kanter, który obżarł się hamburgerami (serio), a w pierwszej piątce zagrał fatalny dziś Luke Kornet. Pacers do zwycięstwa poprowadził głównie Domantas Sabonis, który zdobył 22 punkty i 15 zbiórek. 19 punktów i 6 asyst dorzucił tez Victor Oladipo, który wciąż nie wrócił do dyspozycji sprzed kontuzji, chociaż robi na przykład takie rzeczy: